Strony

niedziela, 1 listopada 2015

Co zabrać na Kubę - apteczka

Foto: Remigiusz Józefowicz
"Co ja właściwie mam ze sobą zabrać?" - to pytanie postawiłem sobie po lekturze bloga http://cuba-miamor.blogspot.com oraz forum http://www.wakacje.pl/. Nieco przerażony faktem, że jakiekolwiek leki, pastylki, kapsułki, opatrunki, żele, pianki, olejki, kremy, plastry, opatrunki i kosmetyki są na Kubie tak samo dostępne jak mięso w PRL-u (swoją drogą na Kubie jest ono dostępne teraz, tak samo jak u nas wtedy) i jednocześnie drogie, a za paczkę plastrów, które zostawimy pani w barze ona poleje nam od serca - zrobiłem spory zapas na wszelki wypadek.

Podsumowując:
Turyści wybierający się na Kubę powinni zabrać ze sobą odpowiedzi zapas lekarstw, witamin, plastrów i kremów przeciwsłonecznych.
Na zestaw, który ostatecznie zebrałem ze sobą złożyły się:


Lista jest dość uniwersalna, ale warto wszystkie pozycje dobrać do siebie indywidualnie (zabrakło tutaj m.in. leków zażywanych regularnie, antybiotyków, leków na chorobę lokomocyjną). Przydatne może być także sprawdzenie stanu uzębienia przed wyjazdem, na wypadek, gdyby podczas przeżywania kubańskiej jazdy starym oldtimerem po karaibskiej wyspie zaskoczył nas ból zęba. No chyba, że ktoś chce przeżyć przygodę z kubańskim stomatologiem.

Z wyczytanych informacji zwróciłem uwagę na tę, według której "środki przeciwbólowe na bazie ibuprofenu mogą zwiększyć ryzyko krwawień w przypadku dengi - choroby tropikalnej przenoszonej przez kilka gatunków komarów należących do rodzaju Aedes". Stąd w "apteczce" profilaktycznie znalazł się paracetamol.

Do powyższej listy dorzuciłem jeszcze jakiś spray na owady, olejek do opalania no i zgodnie z zasadą "przezorny zawsze ubezpieczony" - podstawowo wyposażoną apteczkę pierwszej pomocy (bandaże, kompresy, chusty, rękawiczki jednorazowe, itp.).  Byłem więc już gotowy na wszystko!

Co przydało się w praktyce?
Olejek do opalania oraz panthenol, panthenol i jeszcze raz panthenol. Kubańskie słońce jest bezlitosne! Żałowałem tylko, że wziąłem jedno opakowanie panthenolu. W użyciu był jeszcze Nifiuroksazyd i żel antybakteryjny, a mi osobiście - po ataku wściekłego żądlącego owada z Trinidadu - przydał się żel na ukąszenia. No tydzień czasu przed wyjazdem łykałem jeszcze probiotyk - może dlatego przeżyłem "coctel de frutas" - kubek z mrożonymi owocami zalany wodą z kranu za 80 polskich groszy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz